Facebook

wtorek, 31 stycznia 2017

Houblon Chouffe - Brasserie d’Achouffe





Wstęp
Tym razem spróbuję kolejnego piwa z zapowiadanego przeglądu browaru Brasserie d’Achouffe. Na tapetę idzie piwo Chouffe Houblon Dobbelen IPA Tripel, które jest najwyżej ocenianym piwem z tego browaru w serwisie ratebeer. Na etykiecie piwo to jest opisane jako Biere Triple IPA, a na ratebeer kategoria tego piwa to Abbey Tripel. Jest to zatem wariacja stylu tripel, a więc potrójnego piwa trapistów, ze stylem India Pale Ale. Połączenie piw belgijskich i mocnego nachmielenia bywa bardzo ciekawe, zobaczymy jak to się sprawdzi w tym przypadku. Nie udało mi się niestety odnaleźć informacji o ekstrakcie, jak i użytych chmieli. Zawartość alkoholu to 9%, a data przydatności to 01.2018. Naklejka smakpiwa.pl przykrywa niestety większą część kontretykiety i ciężko cokolwiek więcej przeczytać. Ogólnie spodziewać się można mocno nachmielonego tripla, w serwisie ratebeer piwo to jest dość wysoko ocenione (8 miejsce w kategorii Abbey Trippel). IBU piwa Houblon Chouffe to 59. Etykieta podobnie jak w przypadku piwa Mc Chouffe przedstawia krasnala, który tym razem zbiera prawdopodobnie chmiel. Krasnal jest również na kapslu, tym razem na zielonym tle.

Wygląd
Barwa, co jest lekkim zaskoczeniem, jest bardzo jasna, prawie, że słomkowa. Piwo jest dość mocno zmętnione. Piana bardzo gęsta i obfita, jednak niezbyt estetyczna z racji dość dużych pęcherzyków. No ale piana jest zbita i ładnie oblepia szkło.

Aromat
Z butelki głównie czuć chmiel ale bardziej w stylu angielskim niż amerykańskim, czuć nuty kwiatowe i ziemiste. Po chwili uwalnia się aromat piw belgijskich. Jest przyprawowość, goździk i pieprz. Ze szkła oprócz nut ziemistych są też wyczuwalne nuty cytrusowe z chmielu, co bardziej przypomina chmiele amerykańskie. Zaraz za tym chmielem wyczuwalna jest mocna nuta goździka i lekkie nuty owocowe, w tym brzoskwinia. Aromat jest przyjemny, jednak po czasie w aromacie wychodzą delikatnie maślane nuty.

Smak
W smaku goryczka na pierwszym planie dość konkretna, co trochę zaskakuje po wąchaniu tych wszystkich belgijskich nut. Goryczka ta jest przyjemna i niezalegająca. Chmiel tutaj jest mocno na pierwszym planie, jednak ogólnie smak nie jest jakiś powalający, prócz tej goryczki, która jest bardziej kwiatowa, brakuje nut cytrusowych, czy owocowych. Nuty piw belgijskich są obecne, jednak są trochę w tle. Wyczuwalny jest goździk, przyprawy, jednak brzoskwinia, czy inne nuty estrowe które pojawiły się w aromacie, w smaku nie występują. Na pewno piwo byłoby ciekawsze, gdyby było więcej nut owocowych zarówno od chmielu jak i od drożdży belgijskich. Odczucie w ustach jest dość przyjemne, piwo jest treściwe, wysycenie raczej średnie. Co do alkoholu to mamy tutaj 9% i jest on ukryty doskonale, co jest oczywiście specjalnością browarów z Belgii.

Podsumowanie
Moim zdaniem piwo Houblon Chouffe jest solidnym przedstawicielem połączenia nowofalowego podejścia do mocnego chmielenia piwa jak i tradycyjnego smaku belgijskich piw  klasztornych. Nie powala ono jednak na kolana i nieco mnie jednak rozczarowało (pewnie ze względu na dość wysokie oceny). Ogólnie jest to bardzo dobre piwo, któremu jednak brakuje błysku i wyrazistości. Jednak jeśli kiedyś będziecie mieli możliwość zakupienia, bądź spróbowania Houblon Chouffe no to polecam, ze względu na to, że jest to ciekawe i dość solidne piwo. Jestem bardzo ciekawy jakie chmiele zostały dodane do tego piwa, szkoda, że nie udało mi się znaleźć tej informacji.




Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 15/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10

niedziela, 29 stycznia 2017

Rauchbock - Kormoran





Wstęp
Piw z serii Podróże Kormorana, które wcześniej piłem (Witbier, American IPA) zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, jako świetne wyznaczniki danych stylów. Piłem również Coffee Stout, ale to piwo akurat nie zrobiło na mnie dużego wrażenia. Postanowiłem więc spróbować piwo Rauchbock. Z historii na etykiecie podróżnik z podróży Kormorana odwiedza przed odlotem do USA Bamberg, a więc miejsce skąd wywodzi się pub, a później browar Schlenkerla, który stworzył klasyk gatunku Rauchbock czylu piwo Urbock. Podróżnik opowiada o piwie o bursztynowo-miedzianej barwie, czapie kremowej piany, z którego czuć zbożowość, karmelowość i ziemistość, a aromat to mieszanka drzewnego dymu, skórki chleba i nuty ziołowych chmieli. Rauchbock to piwo dolnej fermentacji, niefiltrowane, pasteryzowane. Skład tego piwa to: woda, słody jęczmienne (wędzone, ciemne), słód pszeniczny wędzony, chmiel, drożdże, ekstrakt to 16,5% wag., alkohol 6,5% obj. Mój egzemplarz najlepiej spożyć przed 25.03.2017. No cóż, Rauchbock to bardzo wdzięczny styl, skoro są słody wędzone, możemy się spodziewać aromatów wędzonki, wędzonej szynki, czy ogniska, co w połączeniu z nutami koźlakowymi zwykle daje bardzo przyjemny efekt.

Wygląd
Barwa brązowa, piwo jest klarowne. Piana jest kremowa, drobnopęcherzykowa, niezbyt obfita. Piana średnio oblepia szkło.

Aromat
Z butelki rzeczywiście czuć przyjemną wędzonkę, do tego wyczuwalne są aromaty skórki od chleba i lekka nuta karmelowa. Trzeba przyznać, że po otwarciu butelki w całym pokoju czuć przyjemny, intensywny zapach wędzonki. Ze szkła również czuć od razu, że piwo jest ze słodów wędzonych bukiem. Mamy tutaj do czynienia z charakterystycznym zapachem ogniska z lekką nutą wędzonej szynki. Przez chwilę miałem wrażenie, że trochę ten zapach lekko wpada w torf. Wędzonka zdecydowanie dominuje i przykrywa inne aromaty, w tle przypieczona skórka od chleba i delikatna ziemistość. Mamy w tym piwie również takie nuty ogólnie słodowe, zbożowe.

Smak
Piwo jest treściwe i pełne jak na ekstrakt 16,5. Na pierwszym planie w smaku również czuć wędzoność. Jest szynka, jest dominująca, bardzo przyjemna nuta ogniska, gdzieś tam to wszystko jest przełamane delikatną słodyczą, co daje efekt pełni. Całość jest ogólnie wytrawna z delikatnie podkreśloną słodyczą. Rauchbock Kormorana nie jest mdły. Piwo jest niskonasycone, bardzo gładkie, goryczka jest niska. Po każdym łyku piwo pozostawia bardzo długi i przyjemny posmak wędzonki połączonej z delikatnym słodkim karmelem. Piwo jest naprawdę pyszne. Alkohol ukryty doskonale.

Podsumowanie
No i okazało się, że kolejne piwo z serii Podróże Kormorana to bardzo dobry wyznacznik stylu piwa, które reprezentuje. Rauchbock to naprawdę solidne piwo, które polecam każdemu miłośnikowi smaku i aromatu wędzonki w piwie. Ja szczerze mówiąc bardzo lubię tego typu klimaty i Rauchbock z Kormorana spełnił moje oczekiwania. Jeszcze raz mogę tylko polecić, bo piwo naprawdę broni się same swoją pełnią smaku i bardzo aromatycznymi nutami wędzonymi.




Ocena:







Aromat: 9/12
Wygląd: 2/3
Smak: 17/20
Odczucie w ustach: 5/5
Ogólne wrażenie: 9/10

czwartek, 26 stycznia 2017

Trooper - Robinsons Brewery






Wstęp
Dzisiejsze piwo to piwo w stylu English Special Bitter, które jest na rynku od 2013 roku. Piłem je pierwszy raz w 2013 roku w pubie Eclipse w Łodzi przed koncertem Iron Maiden. Potem jeszcze raz spróbowałem na początku 2014 roku, ale wtedy jeszcze o piwie za dużo to nie wiedziałem. Pamiętam tylko, że było generalnie dobre i mi smakowało, chociaż cena (ok. 14 zł) była nieco odrzucająca. Postanowiłem więc wzbogacony doświadczeniem spróbować je ponownie i ocenić jego poziom. Generalnie Trooper to jasne piwo górnej fermentacji o zawartości alkoholu 4,7%, które powstało w wyniku współpracy heavymetalowego zespołu Iron Maiden z browarem Robinsons Brewery. Nazwa piwa pochodzi od piosenki o tytule The Trooper, która ukazała się na czwartym albumie studyjnym grupy Iron Maiden (album nosi nazwę Piece Of Mind). Jest to utwór znany, lubiany przez fanów i bardzo często grany na koncertach zespołu. Inspiracją do stworzenia tego utworu była szarża lekkiej kawalerii brytyjskiej prowadzonej przez Lorda Raglana na artylerię rosyjską podczas bitwy pod Bałakławą (szarża zwaną "Szarżą Lekkiej Brygady"). Bitwa ta miała miejsce 25 października 1854 roku. Utworu The Trooper można posłuchać pod tym linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=2G5rfPISIwo. Sam browar Robinsons Brewery to browar regionalny założony w 1838 roku przez Wiliama Robinsona. Jest prowadzony przez kolejne pokolenia rodziny Robinsonów.

Etykieta piwa Trooper jest po prostu genialna. Naprawdę zwala z nóg. Na etykiecie widnieje maskotka zespołu Iron Maiden, tzw. "Eddie" z okładki singla The Trooper. Krawatka też bardzo ładnie się prezentuje. Oprócz tego jest świetny kapsel z wizerunkiem Eddiego z nowej płyty Iron Maiden o tytule The Book Of Souls promujący grę "Legacy Of The Beast", czyli grę RPG, która powstała we współpracy z zespołem Iron Maiden, w której steruje się różnymi wcieleniami Eddiego. Kapsel, który mam z poprzedniego egzemplarza z 2014 roku był to kapsel firmowy browaru Robinsons Brewery. Co do innych ciekawostek na etykiecie to mamy informację o chmielach użytych do produkcji piwa, są to: Bobek, Goldings i Cascade. Szczególnie chmiel Cascade robi nadzieję na ciekawe doznania. Jeśli chodzi o datę przydatności to mój egzemplarz można spożyć do lipca 2017.



Wygląd
Barwa piwa Trooper jest ciemno-złocista. Piwo jest klarowne, można jednak dostrzec pływające w nim drobinki (podejrzewam, że są to drobinki chmielu). Piana jest obfita i mocno zbita, są na niej tylko bardzo drobne pęcherzyki. Oprócz tego piana bardzo dobrze oblepia szkło. Piwo prezentuje się doskonale, a więc wygląd samego piwa dorównuje etykiecie.

Aromat
Z butelki aromat jest głównie słodowy, czuć lekką nutę karmelu i toffi. W szkle oprócz tego jest nieco maślany aromat, średnio przyjemny. Po pewnym czasie ten aromat maślany zaczyna dominować. Aromat maślany świadczy o diacetylu, czyli o pewnej wadzie piwa. W małych stężeniach jest ona dla angielskiego bittera dopuszczalna, jednak w tym wypadku można chyba to odebrać za wadę, gdyż aromat jest wręcz odpychający. Jedną z przyczyn może być zbyt młode piwo (co jest raczej mało podobne), inną np. zakażenie bakteryjne.

Smak
Smak  na pierwszy rzut oka typowy dla angielskich bitterów. Jednak w odróżnieniu od bitterów, które piłem dotychczas, w Trooperze jest nieco wodniście i pusto. Ta nuta karmelowa w smaku jest mało intensywna.Wysycenie natomiast jest dość wysokie. Goryczka jest niska, nuty chmielu są mocno w tle, ale czuć je nieco na finiszu, co dodaje jednak trochę wartości dodatniej do tego piwa. Po czasie jednak nuty maślane i śmietankowe zaczynają wychodzić również w smaku, co znów sprawia wrażenie wadliwego piwa i nie przysparza wielu przyjemności z jego spożywania.

Podsumowanie
Zapamiętałem piwo Trooper jako dobre, niestety tym razem okazało się co najmniej średnie, z nieprzyjemnych aromatem i o niezbyt interesującym smaku. Piwo te jest tylko trochę ciekawsze od koncernowych lagerów dostępnych w każdym sklepie. Niestety piwo Trooper jeśli chodzi o wrażenia degustacyjne nie jest warte swojej wysokiej ceny, jego wartość kolekcjonerska natomiast, na pewno jest wysoka. Pamiętam, że jako fan Iron Maiden byłem bardzo podekscytowany tym piwem i w czasie jak ono wychodziło długo szukałem go po sklepach, by je kupić. Ciekawy jestem nieco innej wersji tego piwa sprzedawanej pod nazwą Trooper 666, które jest mocniejsze od swojego pierwowzoru. Kto wie, może jak uda mi się je kupić to je spróbuję i opiszę swoje wrażenia na blogu.


Ocena:


Aromat: 3/12
Wygląd: 3/3
Smak: 12/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 4/10


wtorek, 24 stycznia 2017

Porter Łódzki – Browary Łódzkie




Wstęp
Pora na recenzję kolejnego puszkowego porteru bałtyckiego. Tym razem będzie to Porter Łódzki z Browarów Łódzkich, a więc jak niektórzy twierdzą pierwowzór wcześniej degustowanego Argusa. Jesteśmy już co prawda po święcie porteru bałtyckiego ale myślę, że moda na portery trwa i pewnie z roku na rok będzie u nas się tego typu trunków pić coraz więcej. Półlitrowa puszka tego porteru kosztuje ok. 3,50 zł. Co do dostępności, to można bez problemu kupić Porter Łódzki w sklepach Aldi.
Browary Łódzkie działają od 1867 roku. Obecnie browar warzy piwa głównie dla dyskontów.
Puszka tego piwa ostatnio nieco się zmieniła, wydaje mi się, że na gorsze. W porównaniu puszek to moim zdaniem Argus Porter wypada lepiej, natomiast czarna kolorystyka zarówno w jednym jak i drugim przypadku oddają charakter porteru.. Na puszcze mamy informacje o tym, że pierwsza warka w browarze była nastawiona w 1867 roku, a także, że piwo było warzone z czterech słodów i, że początki historycznej receptury porteru sięgają 1910 roku. Słody użyte do warzenia tego piwa to: pilzeński, monachijski, karmelowy jasny i ciemny. Zawartość alkoholu to 9,5%, a ekstrakt to 22% wagowo. Piwo jest pasteryzowane, a data przydatności do spożycia to 25.10.2018.


Wygląd
Barwa czarna, w zasadzie prawie nieprzejrzysta. Piana jest bardzo obfita, beżowa, gęsta, zbita, drobno, ewentualnie średnio pęcherzykowa, długo się utrzymuje. Myślę, że należą się pochwały, bo piwo prezentuje się bardzo dobrze.


Aromat
Z puszki wyczuwalny głównie karmel. Aromat jest bardzo słodki i nieco mdły. Jest też trochę przypieczonego ciasta. W szkle ta nuta przypieczonego ciasta dominuje. Karmel i toffi jest trochę w tle, nie jest już tak słodko. Aromat ogólnie nie jest zbyt intensywny. Czuć delikatnie w tle trochę suszonych śliwek i rodzynek. Trzeba przyznać, że ten aromat przypomina nieco Argusa, choć jest zdecydowanie mniej mdły. W aromacie alkohol niewyczuwalny.


Smak
W smaku piwo jest trochę alkoholowe. Na pierwszym planie jest słodycz (karmel i toffi), która jest przełamana dość przyjemną, taką przypieczoną goryczką (prawie paloną, ale takich wyraźnych nut palonych nie ma). Minusem tej goryczki jest to, że jest nieco alkoholowa. Ten alkohol nie jest jakoś mocno narzucający się, no ale czuć go w smaku. Nie jest to też jakiś szlachetny alkohol, ale też nie żaden spirytus. Te śliwki i rodzynki z aromatu również delikatnie czuć, dają one bardzo fajny posmak, myślę jednak, że trochę ten alkohol je przykrywa. Brakuje zarówno w smaku jak i w aromacie nut czekoladowych, czy kawowych. Wysycenie jest dość niskie, odczucie w ustach jest przyjemne, przyjemnie sączy się kolejne łyki, choć na pewno alkohol przeszkadza.


Podsumowanie
Na pewno poziom Porteru Łódzkiego jest wyższy od Argusa. Pewne podobieństwa są widoczne (głównie w aromacie), aczkolwiek trudno stwierdzić czy rzeczywiście jest to samo piwo. Rewelacji jednak nie ma, smak jest przyjemny, aczkolwiek alkohol jest nieco nieułożony. Mam jeszcze jedną puszkę w piwnicy, być może zdegustuję to piwo za rok i opiszę jak zmieni się jego smak. Jak nie ma nic pod ręką, to na pewno jest piwo warte spróbowania.



Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 15/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10


wtorek, 17 stycznia 2017

Erdinger Weissbier - Erdinger Weißbräu



Wstęp
Dla odmiany po ostatnich cięższych piwach, postanowiłem spróbować niemieckiego hefeweizena z browaru Erdinger Weißbräu z miasta Erding w Bawarii, czyli piwo Erdinger Weissbier. W ofercie tego browaru znajduje się dziewięć piw pszenicznych. Początki browaru w mieście Erding sięgają 1868 roku. Nazwa Erdinger Weissbier funkcjonuje od 1949 roku. Browar z Erding jest największym browarem piw pszenicznych na świecie (w rok produkują ok. 1,5 mln hl piwa i całość produkcji odbywa się na terenie browaru w Erding). Erdinger Weissbier jest najpopularniejszym piwem z oferty browaru, dostałem to piwo na święta, wraz z firmową szklanką.

Etykieta kojarzy się z pszenicą, ma taki zbożowy kolor. Całkiem ładnie się prezentuje. Na etykiecie jest informacja o tym, że browar warzy swoje piwa od 1868 roku, a także, że piwo jest refermentowane w butelce. Składniki to: woda, słód pszeniczny, słód jęczmienny, chmiel i drożdże. Zawartość alkoholu to 5,3%. Data przydatności to kwiecień 2017. Na etykiecie nie znalazłem informacji o ekstrakcie, w internecie znalazłem, że ekstrakt wynosi 12,6 stopnia plato. Całkiem ładne jest też logo ze źdźbłem pszenicy w środku. Trzeba przyznać, że szklanka też dobrze się prezentuje, jest logo browaru no i jest na dole widok na miasto Erding, które szczególnie przy nalanym piwie cieszy oko.

Wygląd
Barwa piwa jest jasnozłota, podchodząca pod słomkową. Co ciekawe piwo jest na pierwszy rzut oka dość klarowne, co dobrze nie świadczy o nim skoro ma być to niefiltrowany hefeweizen. Piana biała, drobnopęcherzykowa, jest obfita i dość zbita, nie pozostawia za dużo śladów na szkle, ale dość długo się utrzymuje. W butelce po zmieszaniu już trochę tego osadu drożdżowego widać, ale tylko przy dnie. Po wlaniu części z dna butelki jakieś zmętnienie widać też w szkle, ale jest ono stosunkowo słabe.

Aromat
Z butelki aromat bananowy, trochę chmielu i delikatna nuta mokrego kartonu. Ze szkła już lepszy jest aromat, wyraźny banan i trochę bardziej z tyłu nuta goździka. Czuć też kwiatowość i w tle jakieś delikatne nuty cytrusów. Aromat jest dość przyjemny, chociaż nie jest intensywny.

Smak
W smaku brakuje trochę nut goździka i banana. Goździk może i jest ale mocno schowany, bardziej czuć tę kwiatowość. Jest dość mocne wysycenie. Ogólnie jest trochę pusto i wodniście, coś w stylu koncerniaka. Brakuje w Erdingerze pływającego osadu drożdżowego, co mogłoby dać wrażenie bardziej pełnego piwa. Po nalaniu końcówki piwa z butelki jest już trochę lepiej, jednak i tak ta pełnia w porównaniu do innych piw w tym stylu jest średnia. Nie ma również żadnego posmaku, który by zostawał w ustach. Jeśli chodzi o goryczkę to ona jest, natomiast nie ma jakiegoś mocnego jej podkreślenia, co oczywiste w tym stylu pasuje. Na plus jest to, że mamy do czynienia z dość rześkim piwem, co bardzo dobrze pasuje do stylu.

Posumowanie
Podsumowując, moim zdaniem jest dość słabe piwo jak na ten styl. Hefeweizeny potrafią być wyraziste, aromatyczne i przyjemne. Tutaj mamy takiego trochę koncerniaka w stylu Książęce Pszeniczny Lager. No dobra, może przesadziłem, tutaj nie jest aż tak źle (bo wo w końcu nie jest lager), ale wydaje mi się, że idzie to delikatnie w tę stronę. Jest mało owocowo, trochę czuć jakby się piło wodę. Przede wszystkim temu piwu brakuje wyrazu i ciała. Niby piwo hefewizen z Bawarii, a myślę, że taki Pszeniczniak z Ambera biję Erdinger Weissbier na głowę. Tak sobie myślę, że może słaby smak wynika z tego, że piwo zdążyło się już nieco postarzeć (zostało nieco ponad dwa miesiące do daty przydatności). Wiadomo, że pszeniczne, lekkie piwa najlepiej smakują świeże.



Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 13/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 5/10

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Argus Porter




Wstęp
Z racji zbliżającego się święta porteru bałtyckiego, które przypada w najbliższą sobotę, postanowiłem spróbować najtańszego porteru jaki jest na naszym rynku (przynajmniej osobiście o tańszym nie słyszałem). Mianowicie chodzi o piwo Argus Porter, który przy okazji promocji tego piwa w Lidlu kosztował mnie 2,20 zł. Trzeba przyznać, że taka cena jest wyjątkowo niska jak na cenę piwa w takim stylu. Ciekawi mnie, czy jest to dobry reprezentant stylu i czy w ogóle warto jest się nad nim pochylić. Chciałem więc spróbować tego porteru z czystej ciekawości. Inną ciekawą sprawą jest to, że piwo jest w puszcze. Innym znanym porterem, który sprzedawany jest w puszcze to porter z Browarów Łódzkich. W ogóle krążą słuchy, że Argus to rozwodniona wersja właśnie łódzkiego porteru i, że właśnie Browary Łódzkie są autorem tego piwa dla Lidla. Ciężko to potwierdzić, no ale kto wie, być może jest to prawda. Niestety na puszcze nie znajduje się informacja o tym gdzie wykonano to piwo.

Jeśli chodzi o puszkę to wygląda ona dosyć estetycznie. Czarna puszka z czerwonymi akcentami, dodatkowo statek, wszystko fajnie pasuje do stylu piwa jaki jest reprezentowany. Mało jednak jest informacji na etykiecie. Jest informacja, że zawartość alkoholu to 8%, jest też ciekawe hasło: „Oto moc i charakter jakiego szukasz. Bo zasłużyłeś”. Dodatkowe informacje to, że piwo jest pasteryzowane i zawiera słód jęczmienny. Data przydatności mojego egzemplarza to 21.11.2017. Podejrzewam, że ekstrakt to 18 stopni plato. Mam też trzy inne puszki (w końcu jedna puszka kosztowała 2,20 zł). Być może spróbuję leżakować to piwo z rok, maksimum dwa (w końcu to lakierowana puszka, więc nie ma co przesadzać).

Wygląd
Barwa ciemnobrązowa z delikatnymi rubinowymi refleksami. Piana jest bardzo ładna, beżowa, drobnopęcherzykowa, która zostawia dość ładne wzory na szkle. Jeśli chodzi więc o prezencję to jest bardzo dobrze, cały czas z tyłu głowy mam tę cenę, więc naprawdę zapowiada się dobrze.
Aromat
Z puszki aromat cukru trzcinowego. Ogólnie jest bardzo słodko i zapach aż mdli. Jest też wyraźna nuta toffi. Ze szkła również dominuje aromat cukru trzcinowego i toffi, są również wyczuwalne nuty karmelowe. Aromat jest naprawdę słodki i mdły, brakuje jakiś nut palonych, gorzkiej czekolady, czy kawy. No może lekkie nuty kawowe czuć, jednak jest to taka kawa z mlekiem i dużą ilością cukru. Aromat po pierwsze w ogóle nie kojarzy się z porterem bałtyckim, po drugie przez całe picie cały czas jest mdły i nieprzyjemny. Da się również wyczuć sos sojowy, jednak nie wnosi on nic dobrego do aromatu. Nut alkoholowych brak.

Smak
W smaku jest również bardzo słodko. Jakaś goryczka na kontrze jest, próbuje się przebić, jednak zanika i zostaje posmak toffi i ptasiego mleczka. Trochę szkoda, jednak dobrze, że ta goryczka w ogóle istnieje. Ciekawe jest również to, że alkohol jest dość dobrze ukryty. Dopiero po większym ogrzaniu w smaku wychodzi lekka nuta alkoholowa, która się nie narzuca jakoś bardzo, no i czuć delikatne rozgrzewanie w przełyku. Cała ta słodkość jest taka nieprzyjemna, nie zostawia jakiegoś dobrego posmaku, piwo jest ogólnie mdłe. Na szczęście po pewnym czasie da się wyczuć jakieś owocowe nuty, które polepszają ogólne wrażenie, już nie jest tak słodko. Głównie czuć suszoną śliwkę, dochodzą delikatnie nuty palone. Zaczyna się robić nawet przyjemnie w porównaniu do początku picia, choć oczywiście rewelacji nie ma, niestety aromat dalej zostaje nieciekawy. Gdyby cały czas podczas picia był taki smak jak w końcówce to myślę, że mogłoby być nieco lepiej. Co do temperatury w jakiej piłem Argusa no to myślę, że piwo miało ok .14 stopni.

Podsumowanie
Tu znowu mam na uwadze to, że piwo kosztowało nieco ponad dwa złote. Nie zmienia to jednak faktu, że nie ma tutaj przyjemności picia i wąchania tego piwa. Nie jest to piwo, które chciałbym zaprezentować komuś, kto nigdy nie pił piwa typu porter bałtycki. Nic w nim nadzwyczajnego się nie dzieje. Plus za wygląd, ukrycie alkoholu i za te śliwki pod koniec degustacji, natomiast aromat przez cały czas był bardzo nieprzyjemny.




Ocena:







Aromat: 3/12
Wygląd: 2/3
Smak: 13/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 4/10

niedziela, 15 stycznia 2017

Mc Chouffe - Brasserie d'Achouffe





Wstęp
Dziś pierwsza degustacja piwa z serii degustacji piw z belgijskiego browaru Brasserie d'Achouffe. Będzie to piwo Mc Chouffe. Browar znajduje się w miejscowości Achouffe, która leży w Ardenach blisko granicy z Luksemburgiem. Browar został założony w 1982 roku. W 2006 browar został kupiony przez grupę Duvel Moortgat znaną oczywiście z piwa Duvel. Inne piwa, które mam z tego browaru to La Chouffe (Belgian Strong Ale) oraz Chouffe Houblon Dobbelen IPA Tripel (tripel). Dodatkowo posiadam szkło firmowe z logo piwa La Chouffe, które jest małym tulipem i bardzo ładnie się prezentuje. Etykiety i kapsle piw z browaru są bardzo estetyczne i znajduje się na nich pochylający się skrzat.

Styl piwa Mc Choufe na rateebeer określony jest jako Belgian Strong Ale. Na etykiecie tytuł piwa to Biere Brune D’Ardenne, czyli brązowe piwo z Ardenów. Data przydatności to 12.2017. Jest to piwo, które ma 8% alkoholu informacji o ekstrakcie nie znalazłem. Dużą część etykiety zakleiła mi naklejka ze strony smakpiwa.pl. Skład jakoś odczytałem, mamy tutaj: woda, słód jęczmienny, chmiel, drożdże, cukier. Jeszcze raz nadmienię, że kapsel jest bardzo ładny. Tło dla krasnala stanowi kolor pomarańczowy.


Wygląd
Barwa piwa jest ciemnobursztynowa, wchodząca trochę w brąz. Piana drobno i średniopęcherzykowa, bardzo obfita, ładnie zdobi szkło, i taka solidna warstwa utrzymuje się przez cały czas picia. W tym pięknym szkle piwo prezentuje się naprawdę okazale. Mc Chouffe jest dość klarowne, widać tylko niewielkie zmętnienie.

Aromat
Z butelki w aromacie czuć goździk, trochę banana, mamy tutaj też sporo słodowego aromatu i drożdży belgijskich. Ze szkła mamy bardzo rześki aromat, przypominający trochę jakiegoś ciemniejszego weizena lub weizenbocka. Nie jest ten aromat jakiś bardzo bogaty i wyrazisty. Trochę w cień po czasie zeszły te belgijskie drożdże i pojawia się delikatna nuta alkoholowa.

Smak
W smaku Mc Chouffe jest trochę ciężki, mocno słodowy, goryczka raczej alkoholowa. Czuć goździk, przyprawowość, czuć trochę jakby pieprz, który daje taką goryczkę w stylu wódki z pieprzem. Ogólnie nie jest jakoś bardzo słodko mimo tej początkowej ciężkości, może to przez tę alkoholową goryczkę. Po chwili wychodzi trochę karmelu i orzechów jako taki „after taste”, co jest dosyć przyjemne. Wysycenie jest dość wysokie, odczucie w ustach jednak psuje alkohol. Brakuje mi trochę jakiś owocowych nut w smaku, choćby tego banana, lub jakiś nut od chmielu.

Podsumowanie
Piwo generalnie nie jest złe, ale jest trochę mało wyraziste, trochę nijakie, zdecydowanie czegoś mu brakuje. Kto wie, może potrzebowałoby trochę czasu. Trzeba bardzo pochwalić piwo za wygląd, naprawdę dobrze się prezentuje, aromat też zachęcał do wypicia. W smaku jednak już tak kolorowo nie było, choć jak mówię pije się dość przyjemnie i tragedii nie ma. Trzeba mieć nadzieję, że kolejne piwa z browaru Brasserie d'Achouffe będą smakować lepiej.



Ocena:

Aromat: 7/12
Wygląd: 3/3
Smak: 12/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10

środa, 11 stycznia 2017

Witnicki Porter





Wstęp
Dziś kolejna po Komesie degustacja porteru bałtyckiego, czemu sprzyja pogoda. Tym razem będzie to Witnicki Porter z browaru Witnica. W małej butelce (a w takiej zakupiłem dziś to piwo) etykieta w porównaniu z dużą butelką jest inna (no i nie ma napisu Witnicki Porter, a tytuł to jakby Lubuskie Porter), aczkolwiek parametry piwa (18,1% wag. ekstraktu oraz 8,5% obj. alkoholu), a także skład (słód jęczmienny, słody karmelowe, chmiele: Lubelski, Perle, Sybilla, Marynka, drożdże) są takie same, co pozwala twierdzić, że to to samo piwo. Dziwna sprawa z tą nazwą piwa. Może to jakiś chwyt, żeby kupić oba?

Jeszcze co do etykiety to ciekawy jest pomysł na zapisanie daty ważności. Jest skala dni, miesiący i lat i etykieta przy odpowiednich datach jest zadrapana. Mój egzemplarz ma datę ważności 7.09.2017. Dodatkową informacją na etykiecie jest to, że piwo wpisane jest na listę produktów tradycyjnych prowadzoną przez ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Są także napisy po angielsku i niemiecku: "Klasische Baltik Porter" i "Classic Baltic Porter". Kapsel firmowy z napisem "Browar Witnica" i ośmioramienną gwiazdą.

Browar Witnica to browar regionalny z Witnicy założony w 1848 roku. Wg. wikipedii miał problemy finansowe w 2007 roku, ale w 2009 znalazł się inwestor strategiczny. Jeśi chodzi o ofertę browaru to jest ona dość szeroka. Innym portertem bałtyckim z tego browaru jest Black Boss Porter, chociaż chodzą słuchy, że to to samo piwo co Witnicki Porter tylko na eksport. Trzeba by było porównać, niestety nie udało mi się znaleźć Black Boss. Może innym razem.




Wygląd
Piana beżowa, drobnopęcherzykowa, dość dobrze się utrzymuje. Barwa ciemnobrunatna z rubinowymi refleksami. Piwo klarowne.

Aromat
Z butelki aromat bardzo fajny. Lekki karmel, jest paloność, przypieczone ciasto. Naprawdę zapowiada się nieźle. Ze szkła już niestety nie jest tak bogato. Cały ten aromat z butelki gdzieś się zapodział. W zasadzie aromat ze szkła to jedna wielka pustka. Po czasie wychodzą jednak nuty przypieczonej skórki od chleba, biszkoptu takiego przypieczonego, czy takiego brązowego tosta. Pod sam koniec degustacji pojawiły się też nuty lekko palone.

Smak
W smaku piwo nieco wodniste. Przyjemna jest paloność. Te nuty z aromatu przypieczonego ciasta, czy chleba również są w smaku, choć bardziej subtelnie. Goryczka jest delikatna, raczej palona, myślę, że mogła by być bardziej zaznaczona, ale i tak jest na plus.Piwo nie jest słodkie, nie jest wyklejające no ale też niestety nie oferuje za wiele treści. Pochwalić trzeba za dobrze ukryty alkohol. Brakuje trochę bardziej podkreślonych nut nieco słodszych, aż się prosi o czekoladę, czy jakieś nuty toffi. Odczucie w ustach nie jest najlepsze. Wysycenie jest ok, ale piwo pozostawia lekko nieprzyjemny posmak, takiego kapcia się ma w ustach po każdym łyku.

Podsumowanie
Podsumowując, porterowi z Witnicy brakuje przede wszystkim ciała. Mimo objętości 0,33 l nie ma się za bardzo ochoty na więcej, brakuje tej chęci sięgania po kolejny łyk i kolejny i kolejny. Tzn. tak, nie jest najgorzej, to jest dobry porter, ale do wczoraj degustowanego Komesa Płatki Dębowe wiele mu brakuje. Przede wszystkim ma o wiele uboższy aromat no i treści w nim o wiele, wiele mniej. Mam jeszcze jedną taką małą butelkę i jedną dużą, więc zobaczymy co temu piwo przyniesie czas.


Ocena:







Aromat: 4/12
Wygląd: 2/3
Smak: 13/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 5/10

wtorek, 10 stycznia 2017

Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe




Wstęp
Dziś zdegustuję pierwszy porter bałtycki, który będę opisywał na blogu. Będzie to Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe z browaru Fortuna. Jest to piwo, którego jeszcze nie piłem, a bardzo jestem ciekawy jak wypadnie. Data przydatności mojego egzemplarza to 23.03.2018, a więc jest to jeszcze dość świeże piwo. Mam jeszcze dwie sztuki tego porteru w piwnicy, wypiję pewnie za jakiś dłuższy czas i będzie co porównywać.

Browar Fortuna to regionalny browar z Miłosławia, który powstał z 1889 roku. Jest znany głównie z serii piw Miłosław i wracającego ostatnio piwa Fortuna Czarne. Piwa z tego browaru są raczej łatwo dostępne zarówno w sklepach specjalistycznych jak i w marketach, czy sklepach osiedlowych. Jeśli chodzi o piwa z serii Komes no to mamy serię belgijską, a także portery bałtyckie i RISa. Zwykłego Komesa Porter Bałtycki piłem i mam raczej dobre wspomnienia. Zobaczymy jak będzie z piwem, które było leżakowane z płatkami dębowymi.

Etykieta
Jeśli chodzi o etykietę piwa, no to genialnie wygląda ten brązowy kolor i bardzo dobrze kojarzy się z drewnem, dębem etc. Na kontretykiecie mamy informację o tym, że jest to ciemne piwo dolnej fermentacji, które zawdzięcza swój złożony i bogaty profil palonym słodom oraz leżakowaniu z płatkami francuskiego dębu oraz, że aromat i smak piwa łączy nuty czekoladowo-kawowe ze szlachetnymi akcentami drzewnymi. Jest też informacje o tym, że świeże piwo powinno bardziej palone, a w miarę starzenia się do 18 miesięcy bardziej wytrawne i złożone (co mam zamiar za pewien czas sprawdzić). Skład piwa to: woda, słody jęczmienne: pilzeński i palony, ekstrakt słodowy jęczmienny, płatki dębowe, chmiel Herkules, drożdże dolnej fermentacji W34/70. Jeśli chodzi o ekstrakt to mamy 21% wag., a zawartość alkoholu to 9% obj.

Wygląd
Barwa ciemnobrunatna, piwo klarowne. Piana drobnopęcherzykowa, beżowa, nie za wysoka, po kilku chwilach redukująca się do kożuszka na piwem.

Aromat
Po otwarciu kapsla, słuchać było dość znaczne syknięcie, z butelki wyczuwalne aromaty to: kawa, czekolada, delikatnie palone nuty. Ze szkła jest bardzo podobnie, jednak z większą dawką paloności. Czuć też delikatnie te nuty drzewne, dębowe. Całość w połączeniu z czekoladą, karmelem, przypieczonym ciastem daje bardzo dobre efekty. Nut alkoholowych nie czuć. Po czasie coraz bardziej wychodzą nuty drewna, oraz przypieczone ciasto i karmel przykrywa czekoladę i kawę.

Smak
W smaku piwo naprawdę daje radę. Na pierwszym planie słodkość, karmel, toffi (mniej czekolada), po chwili pojawiają się delikatne nuty tych płatków dębowych wyczuwalne trochę bardziej niż w aromacie, a na koniec mamy paloną goryczkę i od czasu do czasu bardzo delikatne rozgrzewanie w przełyku. Piwo bardzo ułożone, polecałbym je jako wstęp do odkrywania porterów bałtyckich dla nowicjuszy, bo nie jest agresywne, ale bardzo złożone i ciekawe. Ogólnie czuć pełnię smaku no i nie jest to za słodkie piwo, ma goryczkę, jest dość wytrawne, za to duży plus, mimo tego początkowego uczucia słodkości po każdym łyku. Jest trochę koźlakowych nut na początku, które wyklejają delikatnie podniebienie, ale to wszystko zaraz jest przełamywane drewnem i palonymi słodami. Bardzo dobrze, że butelka to pół litra, bo to naprawdę smaczne piwo, które ma dobre wysycenie i któremu płatki dębowe dają więcej ciała, powodują, że jest większa złożoność, ale są to subtelne akcenty, więc charakter porteru bałtyckiego nie jest nadszarpnięty. Moim zdaniem płatki to wartość dodana do podstawowej wersji porteru bałtyckiego z serii Komes.

Podsumowanie
Jeśli ktoś zastanawiałby się jakie piwo otworzyć w święto Porteru Bałtyckiego, które będzie 21.01 to śmiało polecam Komes Porter Bałtycki Płatki Dębowe. Jeśli patrzeć na stosunek ceny do jakości, no to jest  to naprawdę dobre piwo zarówno oddające styl i jak i mające pewną oryginalność. Trzeba również bardzo pochwalić za doskonale ukryty alkohol, bo mimo 9% naprawdę nie czuć alkoholu. Polecam śledzenie bloga, by przekonać się jakie będą różnice w samu za rok, czy za dwa. 


Ocena:







Aromat: 9/12
Wygląd: 2/3
Smak: 17/20
Odczucie w ustach: 4/5
Ogólne wrażenie: 8/10

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Corsendonk Pater-Dubbel



Kolejnym recenzowanym piwem na blogu degustacjepiwne będzie drugie już piwo belgijskie w stylu Dubbel. Tym razem padło na piwo Corsendonk Pater-Dubbel. Na etykiecie mamy informacje o zawartości alkoholu (6,5% obj.) oraz o tym, że piwo zawiera słód jęczmienny i jest refermentowane w butelce. Wiadomo czego spodziewać się po piwie w stylu Dubbel, będzie raczej ciemne, dość łagodne i zapewne będzie miało ciekawe przyprawowe aromaty, no cóż okaże się.

Jeśli chodzi o browar Corsendonk to jego nazwa pochodzi od klasztoru augustianów w Oud Turnhout założonego w 1395 roku, który został zamknięty w 1784 r. i znany był z warzenia piwa. Old Turnhout to miejscowość w północno-wschodniej Belgii położona na drodze z Antwerpii do Eindhoven. Na terenie klasztoru dziś mieści się centrum konferencyjne i hotel. Sam browar Corsendonk jest browarem kontraktowym, a warzenie odbywa się w browarze Du Bocq, który warzy np. najsłynniejszego Witbiera, czyli Blanche de Namur.

Etykieta informacyjna umieszczona jest na szyjce butelki, natomiast na główną część butelki nadrukowane jest bardzo ładne logo piwa Corsendok, które zawiera stempel klasztoru z Matką Boską z Jezusem. Data przydatności mojego egzemplarza to: 22.09.2018 r.

Barwa jak na styl Dubbel bardzo ciemna. Jest ciemnobrązowa z delikatnymi prześwitami. Piana drobnopęcherzykowa, nie za wysoka, ładnie oblepia szkło, a dywanik pozostaje do samego końca.

W aromacie z butelki jest słodowe uderzenie karmelu. Ze szkła oprócz karmelu czuć nuty piw pszenicznych, jest bardzo wyraźna nuta goździka i delikatna nuta dojrzałego banana. Karmelowy goździk powoduje, że, aż ślinka cienkie i chce się tego piwa spróbować. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze aromaty suszonych owoców takich jak śliwka, czy morela.

Smak tego piwa nie zawodzi. Przede wszystkim piwo jest bardzo pełne. Najbardziej moją uwagę zwraca bardzo przyjemna delikatna nuta palonych słodów, która jak na ten styl jest nieco zaskakująca, aczkolwiek komponuje się w całość wyśmienicie. Po tej paloności mamy suszone owoce, a na końcu przyprawową goryczkę. Całość jest raczej wytrawna, za co duży plus. Alkohol jak to u Belgów ukryty doskonale. Jest też delikatna kwaskowa nuta, która kojarzy się z cytrusami. Trzeba przyznać, że wysycenie jest dość wysokie, co jeszcze potęguje rozchodzenie się tych wszystkich smaków po podniebieniu. Żal tylko, że butelka ma pojemność 0,33 l.

Podsumowując mamy do czynienia z bardzo złożonym piwem, którego odkrywanie to czysta przyjemność. Co prawda nie jest to produkt trapistów, ale jakością na pewno tego typu piwom dorównuje.



Ocena:



Aromat 9/12
Wygląd 2/3
Smak: 18/20
Odczucie w ustach: 4/5
Ogólne wrażenie: 8/10