Facebook

niedziela, 12 lutego 2017

Mein Aventinus TAP 6 - Schneider Weisse



Wstęp
Dziś czas by spróbować piwa Mein Aventinus TAP 6 z niemieckiego browaru Schneider Weisse (pełna nazwa to Schneider Weisse G. Schneider & Sohn GmbH). Jest to piwo w stylu Weizenbock a w zasadzie Weizen Doppelbock, a więc podwójny pszeniczny koźlak, oznacza to, że możemy spodziewać się połączenia stylu piwa pszenicznego (wysokie nasycenie, obfita piana, delikatna kwaskowość, nuty goździkowe, bananowe) z koźlakiem (przede wszystkim melanoidyny - czyli chlebowość, ciasto, nierzadko przypieczone i ew. nuty toffi i karmelowe). Piwo ma 8,2% obj. alkoholu, a więc jest to dość mocne piwo. Informacji o ekstrakcie nie ma na etykiecie, ale na stronie browaru można znaleźć, że jest to 18 Blg, a więc możemy spodziewać się ciekawego, wyrazistego i treściwego piwa. Składniki to: słód pszeniczny, słód jęczmienny, chmiele, pszenica. Dodatkowo na etykiecie jest informacja, że piwo jest niepasteryzowane i niefiltrowane. Proponuj się je również wypić w temperaturze 8-12 stopni Celsjusza. Data przydatności mojego egzemplarza to 13.04.2017, a data zabutelkowania to 13.04.2016. Na etykiecie widnieje logo browaru i takie ciemne serce z jakąś jakby lawą w środku, Kapsel z napisem Schneider Weisse Mein Aventinus 6.

Wygląd
Piana niezbyt obfita, ale bardzo drobna, po pewnym czasie opada do delikatnego kożucha, który przez cały czas się utrzymuje. Barwa miedziana, lekko wpadająca w brąz. Piwo delikatnie zmętnione, jednak po wlaniu końcówki zmętnienie jest już bardzo wyraźne.

Aromat
W aromacie melanoidyny są bardzo wyraźne (nuty przypieczonego ciasta, czy skórki od chleba), ale jest też mocna nuta dojrzałego banana i delikatna nuta alkoholu.Ze szkła dominuje bardzo wyraźna nuta dojrzałego banana, jest również nuta goździka, a więc cechy piwa pszenicznych zachowane. Melanoidyny są już bardziej w tle i tylko uzupełniają bukiet. Trzeba przyznać, że ten dojrzały banan to w tym przypadku idealny deskryptor dla aromatu tego piwa.

Smak
W smaku na pierwszym planie również nuta dojrzałego banana, połączona z delikatną kwaśnością. Alkohol jest tutaj wyczuwalny, zarówno w ustach (jest efekt takiej alkoholowej goryczki), jak i w przełyku poprzez rozgrzewanie. Jednak co ciekawe po kilku pierwszych łykach, nuty alkoholowe idą zupełnie w tło i zaczyna się pić przyjemniej. Skórka od chleba, taka przypieczona zaczyna się bardziej wysuwać na pierwszy plan. Nie ma nut karmelowych, co sprawia, że piwo nie jest ani trochę mdłe.Całości tutaj doprawiają nuty przyprawowe i goździkowe od weizenowych drożdży, co daje jak na koźlaka dość wytrawane, przyjemne i przede wszystkim pijalne piwo. Wysycenie jest średnie w kierunku wysokiego. 

Podsumowanie
Naprawdę pierwszy łyk nie zapowiadał zbyt dobrego piwa, głównie ze względu na nieprzyjemny alkohol w smaku, jednak z czasem zaczęło się pić bardzo dobrze i okazało się, że Mein Aventinus to świetny pszeniczny podwójny koźlak, który mogę polecić każdemu. Jest to piwo bardzo treściwe i jak na koźlaka dość wytrawne i pijalne. To co przeważa w tym piwie to zdecydowanie nuta dojrzałego banana, kojarząca się z bananem, który zaczyna się robić czarny.




Ocena:






Aromat: 9/12
Wygląd: 2/3
Smak: 16/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 7/10

sobota, 11 lutego 2017

Gonzo - Imperialny Porter z Flying Dog



Wstęp
Dzisiejsze piwo to polecany przez sprzedawcę w sklepie imperialny porter z USA z browaru Flying Dog za stosunkowo nieduże pieniądze (ok. 15 zł). Ten porter to piwo o nazwie Gonzo, które aktualnie jest na 50 miejscu w serwisie ratebeer w kategorii imperialnych porterów. Skład tego piwa to: słody jęczmienne, słody pszeniczne, chmiele, drożdże. Zawartość alkoholu to 9,2 % obj. a ilość IBU to 85. Etykieta tego piwa jest na prawdę na wysokim poziomie. Na bardzo dobrym papierze widnieje jakaś postać z długą szyją, samą czaszką w miejscu głowy i w kapeluszu, która mówi “Ok! Let’s party!”. Dodatkowo na etykiecie widnieje cytat Huntera Stocktona Thompsona: “It never got weird enough for me” (z ang. "Nigdy nie jest dla mnie wystarczająco dziwnie"). Hunter S. Thompson był dziennikarzem piszącym w stylu określanym właśnie jako Gonzo. Styl ten to reportaż lub film dokumentalny, w którym reporter angażuje się osobiście w swój materiał. Co ciekawe Johnny Depp odtwarza postać Huntera Thompsona w znanym filmie “Las Vegas Parano”. Ciekawe czy równie dziwne jak postać Huntera Thompsona będzie piwo określone mianem Gonzo.

Wygląd
Barwa ciemnobrunatna, prawie, że czarna, generalnie piwo jest nieprzejrzyste, jednak pojawiają się drobne rubinowe refleksy. Piana jest beżowa, bardzo zbita i gęsta. Piana składa się z drobnych pęcherzyków, ale pojawiają się też większe bąble. Już podczas nalewania widać, że Gonzo to piwo gęste i zawiesiste, co zapowiada sporo wrażeń.

Aromat
Z butelki czuć karmel, toffi, czekoladę i przyjemny aromat kawy z mlekiem. Ze szkła aromat również jest bardzo słodki. Mamy tutaj toffi, wspomnianą kawę z mlekiem i nieco wanilii. Aromat kojarzy się trochę z Porterem Łódzkim, aczkolwiek jest nieco mniej mdły. Oprócz tych wszystkich słodkich nut dochodzą jeszcze owoce takie jak wiśnia i delikatna nuta rodzynek i suszonych śliwek. Po dłuższym czasie, dodatkowo wychodzą bardzo fajne nuty słodów palonych.
Smak
Piwo w pierwszym łyku jest przede wszystkim słodkie, czuć również delikatne rozgrzewanie od alkoholu. Po chwili na podniebieniu czuć świetne nuty rodzynek i suszonych owoców, które pozostawiają długi posmak. Tak mniej więcej w czwartym łyku zaczyna być wyczuwalna goryczka, która kontruje nieco tę słodycz. Goryczka ta nie jest typowa dla porterów, czyli nie jest palona, czy kawowa, bardziej wchodzi w goryczkę chmielową. Co ciekawe kilka łyków później goryczka jest już wyraźnie palona i kawowa, co w połączeniu z nutami chmielowymi i nutami owocowymi sprawia, że cały smak piwa staje się bardzo przyjemny i złożony. Na sam koniec picia tej goryczki jest już jakby mniej i piwo znów stało się nieco za słodkie.

Podsumowanie
Piwo nie jest jakimś wywrotowcem wśród porterów, tak jak Las Vegas Parano wśród filmów. Jest to jednak bardzo dobry porter jak na swój przedział cenowy. Smak jest złożony i można tutaj wiele różnych ciekawych nut odkryć. Istnieją jeszcze wersje barrel aged tego piwo (leżakowane w beczce po Whiskey z Colorado), jak kiedyś uda mi się dostać to na pewno i tę wersję kupię. Natomiast wersję podstawową śmiało mogę polecić, bo to dobre piwo jest.


Ocena:






Aromat: 9/12
Wygląd: 2/3
Smak: 17/20
Odczucie w ustach: 4/5
Ogólne wrażenie: 8/10


środa, 8 lutego 2017

Stare Ale Jare - Pinta




Wstęp
Dziś przyszedł czas na piwo z kontraktowego browaru Pinta o nazwie Stare Ale Jare. Jest to piwo w stylu Sticke, czyli sezonowej odmiany stylu Altbier z Dusseldorfu, miasta położonego w północnej Nadrenii-Westfalii w Niemczech. Na etykiecie widnieje informacja, że Altbier to piwo miedziane, pełnosłodowe, górnej fermentacji, raz w roku warzone w mocniejszej wersji, która nazywa jest Sticke. Ekstrakt piwa z Pinty to 14 stopni Blg., zawartość alkoholu to 5,5% obj, a ilość IBU to 48. Proponowana temperatura serwowania piwa Stare Ale Jare to 8-9 stopni. Kapsel mamy firmowy browaru Pinta, a etykietę oceniłbym jako średnią (widnieje na nie nazwa piwa, styl, flaga niemiecka i beczka jakby z koroną). Data przydatności mojego egzemplarza to 02.10.2017. Dodatkowo mamy informację, że piwo zostało uwarzone przez Pintę w browarze “Na Jurze” Zawierciu. Z ciekawostek piwo Alt to piwo górnej fermentacji, które jest jednak leżakowane (lagerowane) w niskiej temperaturze. Skład piwa: słody jęczmienne Wayermann: Barke monachijski, pilzeński, diastyczny, Caramunich typ II, Caraaroma, Carafa Special typ I, chmiele: Spalt Select, Tettang, drożdże US-05. 

Aromat 
Z butelki słodowość taka zbożowa i nuta biszkoptowa. Podejrzewam też, że piwo może jest lekki diacetyl (nieco maślany aromat). Ze szkła mamy mniej intensywny aromat, diacetyl jakby nieco bardziej dawał się we znaki, ale te maślane nuty nie narzucają się mocno i nie psują aromatu. Choć trzeba też przyznać, że po czasie nieco przeszkadzają. Dodatkowo można wyczuć nuty owocowo-estrowe, głównie wiśniowe.

Wygląd
Barwa miedziana, piwo jest idealnie klarowne, widać też unoszące się bąbelki, co może świadczyć o dość wysokim nagazowaniu. Piana jest drobna i zbita, dość dobrze oblepia szkło. Generalnie Stare Ale Jare ładnie się prezentuje.

Smak
Piwo smakuje bardzo ciekawie. Wysycenie jest dość wysokie (może nieco za wysokie), ale dzięki temu piwo jest orzeźwiające mimo swojej przyjemnej treściwości. Goryczka jest raczej wysoka, jest ona w tym piwie na pierwszym planie i zostawia po sobie ślad w ustach na dłużej. Goryczka ta jest wyraźna i przełamuje delikatną, początkową, lekko karmelową słodycz. W smaku można też wyczuć delikatną nutę przyprawową, no i te nuty owocowe z aromatu również czuć w smaku, co jest na pewno na duży plus.

Podsumowanie
Można powiedzieć, że Stare Ale Jare to bardzo poprawne piwo, której jest bardzo ciekawe w smaku, ładnie się prezentuje, jednak ma nieco słabszy aromat. Ogólnie myślę, że warto jest spróbować, choć nie daje ono jakiś dużych doznań. Natomiast jeśli mamy wypić jakiegoś nijakiego lagera to takie piwo w stylu Sticke, to bardzo dobry zamiennik, orzeźwiający, a zarazem posiadający ciekawy, bogaty smak.



Ocena:








Aromat: 5/12 
Wygląd: 2/3
Smak: 15/20 
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10

niedziela, 5 lutego 2017

Chimay Blue




Wstęp
Dziś degustacja kolejnego po Westmalle Dubbel belgijskiego piwa trapistów oznaczonego znakiem Authentic Trappist Product. Piwo Chimay Blue, które będę dziś próbował, to piwo w stylu Belgian Strong Ale uwarzone w Scourmont Abbey na południu Belgii. Na etykiecie widnieje informacje o tym, że Chimay Blue to piwo, które wyraża moc i pełnię dobrze zbalansowanego piwa w stylu Trappist Ale. Składniki to: woda, słód jęczmienny, pszenica, cukier, chmiel, drożdże. Zawartość alkoholu to 9%. Kapsel jest firmowy z logiem browaru Chimay na niebieskim tle. Data przydatności mojego egzemplarza to grudzień 2021 rok, a więc może jeszcze długo leżeć. Starzenie się tego piwa będę w stanie sprawdzić, bo mam jeszcze w piwnicy jedną ładną, dużą, zakorkowaną butelkę.

Wygląd
Barwa piwa to brąz wpadający delikatnie w rubin. Piwo jest klarowne, a piana niezbyt obfita. Ponadto piana jest drobnopęcherzykowa, oblepia szkło, a koronka utrzymuje się przez cały czas picia.

Aromat
Z butelki na pierwszym planie głównie melanoidyny w koźlakowym stylu (a więc goździk, karmel, przypieczone ciasto). Ze szkła również czuć aromat mocno koźlakowy, jest nuta karmelowa, jest skórka od chleba, no i są też nuty przyprawowe charakteryzujące belgijskie piwa. Wyczuwalny goździk i kolendra. Do tego wszystkiego czuć również owocowe nuty, najbardziej przypomina mi zapach brzoskwinię. Całość jest bardzo przyjemna, naprawdę Chimay Blue ma bardzo dobry aromat.

Smak
Smak bardzo treściwy. Na pierwszym planie przyprawowe nuty, pieprz, kolendra, goździk. Po chwili lekka słodycz z nutami ciasta i lekkim karmelem, a na koniec pojawia się delikatna, ziołowa goryczka. Alkohol ukryty jest doskonale. Wysycenie jest średnie w kierunku wysokiego, co jest trochę in minus, chociaż trzeba przyznać, że mimo tego piwo jest gładkie. Całość jest dobrze zbalansowana i daje wrażenie piwa wytrawnego. Szkoda jednak, że tych owocowych nut z aromatu brakuje w smaku, byłoby na pewno jeszcze lepiej.

Podsumowanie
Ogólnie to jest bardzo dobre, przyjemne i dość złożone piwo, jednak nie powala ono na kolana. Można powiedzieć, że brakuje efektu "Wow". To o czym wspomniałem, a więc brak nut owocowych w smaku nieco rozczarowuje. Po raz kolejny okazało się też, że Belgowie potrafią doskonale ukryć alkohol tak, że tylko w głowie czuć jego obecność.



Ocena:






Aromat: 10/12
Wygląd: 2/3
Smak: 16/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 7/10

wtorek, 31 stycznia 2017

Houblon Chouffe - Brasserie d’Achouffe





Wstęp
Tym razem spróbuję kolejnego piwa z zapowiadanego przeglądu browaru Brasserie d’Achouffe. Na tapetę idzie piwo Chouffe Houblon Dobbelen IPA Tripel, które jest najwyżej ocenianym piwem z tego browaru w serwisie ratebeer. Na etykiecie piwo to jest opisane jako Biere Triple IPA, a na ratebeer kategoria tego piwa to Abbey Tripel. Jest to zatem wariacja stylu tripel, a więc potrójnego piwa trapistów, ze stylem India Pale Ale. Połączenie piw belgijskich i mocnego nachmielenia bywa bardzo ciekawe, zobaczymy jak to się sprawdzi w tym przypadku. Nie udało mi się niestety odnaleźć informacji o ekstrakcie, jak i użytych chmieli. Zawartość alkoholu to 9%, a data przydatności to 01.2018. Naklejka smakpiwa.pl przykrywa niestety większą część kontretykiety i ciężko cokolwiek więcej przeczytać. Ogólnie spodziewać się można mocno nachmielonego tripla, w serwisie ratebeer piwo to jest dość wysoko ocenione (8 miejsce w kategorii Abbey Trippel). IBU piwa Houblon Chouffe to 59. Etykieta podobnie jak w przypadku piwa Mc Chouffe przedstawia krasnala, który tym razem zbiera prawdopodobnie chmiel. Krasnal jest również na kapslu, tym razem na zielonym tle.

Wygląd
Barwa, co jest lekkim zaskoczeniem, jest bardzo jasna, prawie, że słomkowa. Piwo jest dość mocno zmętnione. Piana bardzo gęsta i obfita, jednak niezbyt estetyczna z racji dość dużych pęcherzyków. No ale piana jest zbita i ładnie oblepia szkło.

Aromat
Z butelki głównie czuć chmiel ale bardziej w stylu angielskim niż amerykańskim, czuć nuty kwiatowe i ziemiste. Po chwili uwalnia się aromat piw belgijskich. Jest przyprawowość, goździk i pieprz. Ze szkła oprócz nut ziemistych są też wyczuwalne nuty cytrusowe z chmielu, co bardziej przypomina chmiele amerykańskie. Zaraz za tym chmielem wyczuwalna jest mocna nuta goździka i lekkie nuty owocowe, w tym brzoskwinia. Aromat jest przyjemny, jednak po czasie w aromacie wychodzą delikatnie maślane nuty.

Smak
W smaku goryczka na pierwszym planie dość konkretna, co trochę zaskakuje po wąchaniu tych wszystkich belgijskich nut. Goryczka ta jest przyjemna i niezalegająca. Chmiel tutaj jest mocno na pierwszym planie, jednak ogólnie smak nie jest jakiś powalający, prócz tej goryczki, która jest bardziej kwiatowa, brakuje nut cytrusowych, czy owocowych. Nuty piw belgijskich są obecne, jednak są trochę w tle. Wyczuwalny jest goździk, przyprawy, jednak brzoskwinia, czy inne nuty estrowe które pojawiły się w aromacie, w smaku nie występują. Na pewno piwo byłoby ciekawsze, gdyby było więcej nut owocowych zarówno od chmielu jak i od drożdży belgijskich. Odczucie w ustach jest dość przyjemne, piwo jest treściwe, wysycenie raczej średnie. Co do alkoholu to mamy tutaj 9% i jest on ukryty doskonale, co jest oczywiście specjalnością browarów z Belgii.

Podsumowanie
Moim zdaniem piwo Houblon Chouffe jest solidnym przedstawicielem połączenia nowofalowego podejścia do mocnego chmielenia piwa jak i tradycyjnego smaku belgijskich piw  klasztornych. Nie powala ono jednak na kolana i nieco mnie jednak rozczarowało (pewnie ze względu na dość wysokie oceny). Ogólnie jest to bardzo dobre piwo, któremu jednak brakuje błysku i wyrazistości. Jednak jeśli kiedyś będziecie mieli możliwość zakupienia, bądź spróbowania Houblon Chouffe no to polecam, ze względu na to, że jest to ciekawe i dość solidne piwo. Jestem bardzo ciekawy jakie chmiele zostały dodane do tego piwa, szkoda, że nie udało mi się znaleźć tej informacji.




Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 15/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10

niedziela, 29 stycznia 2017

Rauchbock - Kormoran





Wstęp
Piw z serii Podróże Kormorana, które wcześniej piłem (Witbier, American IPA) zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, jako świetne wyznaczniki danych stylów. Piłem również Coffee Stout, ale to piwo akurat nie zrobiło na mnie dużego wrażenia. Postanowiłem więc spróbować piwo Rauchbock. Z historii na etykiecie podróżnik z podróży Kormorana odwiedza przed odlotem do USA Bamberg, a więc miejsce skąd wywodzi się pub, a później browar Schlenkerla, który stworzył klasyk gatunku Rauchbock czylu piwo Urbock. Podróżnik opowiada o piwie o bursztynowo-miedzianej barwie, czapie kremowej piany, z którego czuć zbożowość, karmelowość i ziemistość, a aromat to mieszanka drzewnego dymu, skórki chleba i nuty ziołowych chmieli. Rauchbock to piwo dolnej fermentacji, niefiltrowane, pasteryzowane. Skład tego piwa to: woda, słody jęczmienne (wędzone, ciemne), słód pszeniczny wędzony, chmiel, drożdże, ekstrakt to 16,5% wag., alkohol 6,5% obj. Mój egzemplarz najlepiej spożyć przed 25.03.2017. No cóż, Rauchbock to bardzo wdzięczny styl, skoro są słody wędzone, możemy się spodziewać aromatów wędzonki, wędzonej szynki, czy ogniska, co w połączeniu z nutami koźlakowymi zwykle daje bardzo przyjemny efekt.

Wygląd
Barwa brązowa, piwo jest klarowne. Piana jest kremowa, drobnopęcherzykowa, niezbyt obfita. Piana średnio oblepia szkło.

Aromat
Z butelki rzeczywiście czuć przyjemną wędzonkę, do tego wyczuwalne są aromaty skórki od chleba i lekka nuta karmelowa. Trzeba przyznać, że po otwarciu butelki w całym pokoju czuć przyjemny, intensywny zapach wędzonki. Ze szkła również czuć od razu, że piwo jest ze słodów wędzonych bukiem. Mamy tutaj do czynienia z charakterystycznym zapachem ogniska z lekką nutą wędzonej szynki. Przez chwilę miałem wrażenie, że trochę ten zapach lekko wpada w torf. Wędzonka zdecydowanie dominuje i przykrywa inne aromaty, w tle przypieczona skórka od chleba i delikatna ziemistość. Mamy w tym piwie również takie nuty ogólnie słodowe, zbożowe.

Smak
Piwo jest treściwe i pełne jak na ekstrakt 16,5. Na pierwszym planie w smaku również czuć wędzoność. Jest szynka, jest dominująca, bardzo przyjemna nuta ogniska, gdzieś tam to wszystko jest przełamane delikatną słodyczą, co daje efekt pełni. Całość jest ogólnie wytrawna z delikatnie podkreśloną słodyczą. Rauchbock Kormorana nie jest mdły. Piwo jest niskonasycone, bardzo gładkie, goryczka jest niska. Po każdym łyku piwo pozostawia bardzo długi i przyjemny posmak wędzonki połączonej z delikatnym słodkim karmelem. Piwo jest naprawdę pyszne. Alkohol ukryty doskonale.

Podsumowanie
No i okazało się, że kolejne piwo z serii Podróże Kormorana to bardzo dobry wyznacznik stylu piwa, które reprezentuje. Rauchbock to naprawdę solidne piwo, które polecam każdemu miłośnikowi smaku i aromatu wędzonki w piwie. Ja szczerze mówiąc bardzo lubię tego typu klimaty i Rauchbock z Kormorana spełnił moje oczekiwania. Jeszcze raz mogę tylko polecić, bo piwo naprawdę broni się same swoją pełnią smaku i bardzo aromatycznymi nutami wędzonymi.




Ocena:







Aromat: 9/12
Wygląd: 2/3
Smak: 17/20
Odczucie w ustach: 5/5
Ogólne wrażenie: 9/10

czwartek, 26 stycznia 2017

Trooper - Robinsons Brewery






Wstęp
Dzisiejsze piwo to piwo w stylu English Special Bitter, które jest na rynku od 2013 roku. Piłem je pierwszy raz w 2013 roku w pubie Eclipse w Łodzi przed koncertem Iron Maiden. Potem jeszcze raz spróbowałem na początku 2014 roku, ale wtedy jeszcze o piwie za dużo to nie wiedziałem. Pamiętam tylko, że było generalnie dobre i mi smakowało, chociaż cena (ok. 14 zł) była nieco odrzucająca. Postanowiłem więc wzbogacony doświadczeniem spróbować je ponownie i ocenić jego poziom. Generalnie Trooper to jasne piwo górnej fermentacji o zawartości alkoholu 4,7%, które powstało w wyniku współpracy heavymetalowego zespołu Iron Maiden z browarem Robinsons Brewery. Nazwa piwa pochodzi od piosenki o tytule The Trooper, która ukazała się na czwartym albumie studyjnym grupy Iron Maiden (album nosi nazwę Piece Of Mind). Jest to utwór znany, lubiany przez fanów i bardzo często grany na koncertach zespołu. Inspiracją do stworzenia tego utworu była szarża lekkiej kawalerii brytyjskiej prowadzonej przez Lorda Raglana na artylerię rosyjską podczas bitwy pod Bałakławą (szarża zwaną "Szarżą Lekkiej Brygady"). Bitwa ta miała miejsce 25 października 1854 roku. Utworu The Trooper można posłuchać pod tym linkiem: https://www.youtube.com/watch?v=2G5rfPISIwo. Sam browar Robinsons Brewery to browar regionalny założony w 1838 roku przez Wiliama Robinsona. Jest prowadzony przez kolejne pokolenia rodziny Robinsonów.

Etykieta piwa Trooper jest po prostu genialna. Naprawdę zwala z nóg. Na etykiecie widnieje maskotka zespołu Iron Maiden, tzw. "Eddie" z okładki singla The Trooper. Krawatka też bardzo ładnie się prezentuje. Oprócz tego jest świetny kapsel z wizerunkiem Eddiego z nowej płyty Iron Maiden o tytule The Book Of Souls promujący grę "Legacy Of The Beast", czyli grę RPG, która powstała we współpracy z zespołem Iron Maiden, w której steruje się różnymi wcieleniami Eddiego. Kapsel, który mam z poprzedniego egzemplarza z 2014 roku był to kapsel firmowy browaru Robinsons Brewery. Co do innych ciekawostek na etykiecie to mamy informację o chmielach użytych do produkcji piwa, są to: Bobek, Goldings i Cascade. Szczególnie chmiel Cascade robi nadzieję na ciekawe doznania. Jeśli chodzi o datę przydatności to mój egzemplarz można spożyć do lipca 2017.



Wygląd
Barwa piwa Trooper jest ciemno-złocista. Piwo jest klarowne, można jednak dostrzec pływające w nim drobinki (podejrzewam, że są to drobinki chmielu). Piana jest obfita i mocno zbita, są na niej tylko bardzo drobne pęcherzyki. Oprócz tego piana bardzo dobrze oblepia szkło. Piwo prezentuje się doskonale, a więc wygląd samego piwa dorównuje etykiecie.

Aromat
Z butelki aromat jest głównie słodowy, czuć lekką nutę karmelu i toffi. W szkle oprócz tego jest nieco maślany aromat, średnio przyjemny. Po pewnym czasie ten aromat maślany zaczyna dominować. Aromat maślany świadczy o diacetylu, czyli o pewnej wadzie piwa. W małych stężeniach jest ona dla angielskiego bittera dopuszczalna, jednak w tym wypadku można chyba to odebrać za wadę, gdyż aromat jest wręcz odpychający. Jedną z przyczyn może być zbyt młode piwo (co jest raczej mało podobne), inną np. zakażenie bakteryjne.

Smak
Smak  na pierwszy rzut oka typowy dla angielskich bitterów. Jednak w odróżnieniu od bitterów, które piłem dotychczas, w Trooperze jest nieco wodniście i pusto. Ta nuta karmelowa w smaku jest mało intensywna.Wysycenie natomiast jest dość wysokie. Goryczka jest niska, nuty chmielu są mocno w tle, ale czuć je nieco na finiszu, co dodaje jednak trochę wartości dodatniej do tego piwa. Po czasie jednak nuty maślane i śmietankowe zaczynają wychodzić również w smaku, co znów sprawia wrażenie wadliwego piwa i nie przysparza wielu przyjemności z jego spożywania.

Podsumowanie
Zapamiętałem piwo Trooper jako dobre, niestety tym razem okazało się co najmniej średnie, z nieprzyjemnych aromatem i o niezbyt interesującym smaku. Piwo te jest tylko trochę ciekawsze od koncernowych lagerów dostępnych w każdym sklepie. Niestety piwo Trooper jeśli chodzi o wrażenia degustacyjne nie jest warte swojej wysokiej ceny, jego wartość kolekcjonerska natomiast, na pewno jest wysoka. Pamiętam, że jako fan Iron Maiden byłem bardzo podekscytowany tym piwem i w czasie jak ono wychodziło długo szukałem go po sklepach, by je kupić. Ciekawy jestem nieco innej wersji tego piwa sprzedawanej pod nazwą Trooper 666, które jest mocniejsze od swojego pierwowzoru. Kto wie, może jak uda mi się je kupić to je spróbuję i opiszę swoje wrażenia na blogu.


Ocena:


Aromat: 3/12
Wygląd: 3/3
Smak: 12/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 4/10


wtorek, 24 stycznia 2017

Porter Łódzki – Browary Łódzkie




Wstęp
Pora na recenzję kolejnego puszkowego porteru bałtyckiego. Tym razem będzie to Porter Łódzki z Browarów Łódzkich, a więc jak niektórzy twierdzą pierwowzór wcześniej degustowanego Argusa. Jesteśmy już co prawda po święcie porteru bałtyckiego ale myślę, że moda na portery trwa i pewnie z roku na rok będzie u nas się tego typu trunków pić coraz więcej. Półlitrowa puszka tego porteru kosztuje ok. 3,50 zł. Co do dostępności, to można bez problemu kupić Porter Łódzki w sklepach Aldi.
Browary Łódzkie działają od 1867 roku. Obecnie browar warzy piwa głównie dla dyskontów.
Puszka tego piwa ostatnio nieco się zmieniła, wydaje mi się, że na gorsze. W porównaniu puszek to moim zdaniem Argus Porter wypada lepiej, natomiast czarna kolorystyka zarówno w jednym jak i drugim przypadku oddają charakter porteru.. Na puszcze mamy informacje o tym, że pierwsza warka w browarze była nastawiona w 1867 roku, a także, że piwo było warzone z czterech słodów i, że początki historycznej receptury porteru sięgają 1910 roku. Słody użyte do warzenia tego piwa to: pilzeński, monachijski, karmelowy jasny i ciemny. Zawartość alkoholu to 9,5%, a ekstrakt to 22% wagowo. Piwo jest pasteryzowane, a data przydatności do spożycia to 25.10.2018.


Wygląd
Barwa czarna, w zasadzie prawie nieprzejrzysta. Piana jest bardzo obfita, beżowa, gęsta, zbita, drobno, ewentualnie średnio pęcherzykowa, długo się utrzymuje. Myślę, że należą się pochwały, bo piwo prezentuje się bardzo dobrze.


Aromat
Z puszki wyczuwalny głównie karmel. Aromat jest bardzo słodki i nieco mdły. Jest też trochę przypieczonego ciasta. W szkle ta nuta przypieczonego ciasta dominuje. Karmel i toffi jest trochę w tle, nie jest już tak słodko. Aromat ogólnie nie jest zbyt intensywny. Czuć delikatnie w tle trochę suszonych śliwek i rodzynek. Trzeba przyznać, że ten aromat przypomina nieco Argusa, choć jest zdecydowanie mniej mdły. W aromacie alkohol niewyczuwalny.


Smak
W smaku piwo jest trochę alkoholowe. Na pierwszym planie jest słodycz (karmel i toffi), która jest przełamana dość przyjemną, taką przypieczoną goryczką (prawie paloną, ale takich wyraźnych nut palonych nie ma). Minusem tej goryczki jest to, że jest nieco alkoholowa. Ten alkohol nie jest jakoś mocno narzucający się, no ale czuć go w smaku. Nie jest to też jakiś szlachetny alkohol, ale też nie żaden spirytus. Te śliwki i rodzynki z aromatu również delikatnie czuć, dają one bardzo fajny posmak, myślę jednak, że trochę ten alkohol je przykrywa. Brakuje zarówno w smaku jak i w aromacie nut czekoladowych, czy kawowych. Wysycenie jest dość niskie, odczucie w ustach jest przyjemne, przyjemnie sączy się kolejne łyki, choć na pewno alkohol przeszkadza.


Podsumowanie
Na pewno poziom Porteru Łódzkiego jest wyższy od Argusa. Pewne podobieństwa są widoczne (głównie w aromacie), aczkolwiek trudno stwierdzić czy rzeczywiście jest to samo piwo. Rewelacji jednak nie ma, smak jest przyjemny, aczkolwiek alkohol jest nieco nieułożony. Mam jeszcze jedną puszkę w piwnicy, być może zdegustuję to piwo za rok i opiszę jak zmieni się jego smak. Jak nie ma nic pod ręką, to na pewno jest piwo warte spróbowania.



Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 15/20
Odczucie w ustach: 3/5
Ogólne wrażenie: 6/10


wtorek, 17 stycznia 2017

Erdinger Weissbier - Erdinger Weißbräu



Wstęp
Dla odmiany po ostatnich cięższych piwach, postanowiłem spróbować niemieckiego hefeweizena z browaru Erdinger Weißbräu z miasta Erding w Bawarii, czyli piwo Erdinger Weissbier. W ofercie tego browaru znajduje się dziewięć piw pszenicznych. Początki browaru w mieście Erding sięgają 1868 roku. Nazwa Erdinger Weissbier funkcjonuje od 1949 roku. Browar z Erding jest największym browarem piw pszenicznych na świecie (w rok produkują ok. 1,5 mln hl piwa i całość produkcji odbywa się na terenie browaru w Erding). Erdinger Weissbier jest najpopularniejszym piwem z oferty browaru, dostałem to piwo na święta, wraz z firmową szklanką.

Etykieta kojarzy się z pszenicą, ma taki zbożowy kolor. Całkiem ładnie się prezentuje. Na etykiecie jest informacja o tym, że browar warzy swoje piwa od 1868 roku, a także, że piwo jest refermentowane w butelce. Składniki to: woda, słód pszeniczny, słód jęczmienny, chmiel i drożdże. Zawartość alkoholu to 5,3%. Data przydatności to kwiecień 2017. Na etykiecie nie znalazłem informacji o ekstrakcie, w internecie znalazłem, że ekstrakt wynosi 12,6 stopnia plato. Całkiem ładne jest też logo ze źdźbłem pszenicy w środku. Trzeba przyznać, że szklanka też dobrze się prezentuje, jest logo browaru no i jest na dole widok na miasto Erding, które szczególnie przy nalanym piwie cieszy oko.

Wygląd
Barwa piwa jest jasnozłota, podchodząca pod słomkową. Co ciekawe piwo jest na pierwszy rzut oka dość klarowne, co dobrze nie świadczy o nim skoro ma być to niefiltrowany hefeweizen. Piana biała, drobnopęcherzykowa, jest obfita i dość zbita, nie pozostawia za dużo śladów na szkle, ale dość długo się utrzymuje. W butelce po zmieszaniu już trochę tego osadu drożdżowego widać, ale tylko przy dnie. Po wlaniu części z dna butelki jakieś zmętnienie widać też w szkle, ale jest ono stosunkowo słabe.

Aromat
Z butelki aromat bananowy, trochę chmielu i delikatna nuta mokrego kartonu. Ze szkła już lepszy jest aromat, wyraźny banan i trochę bardziej z tyłu nuta goździka. Czuć też kwiatowość i w tle jakieś delikatne nuty cytrusów. Aromat jest dość przyjemny, chociaż nie jest intensywny.

Smak
W smaku brakuje trochę nut goździka i banana. Goździk może i jest ale mocno schowany, bardziej czuć tę kwiatowość. Jest dość mocne wysycenie. Ogólnie jest trochę pusto i wodniście, coś w stylu koncerniaka. Brakuje w Erdingerze pływającego osadu drożdżowego, co mogłoby dać wrażenie bardziej pełnego piwa. Po nalaniu końcówki piwa z butelki jest już trochę lepiej, jednak i tak ta pełnia w porównaniu do innych piw w tym stylu jest średnia. Nie ma również żadnego posmaku, który by zostawał w ustach. Jeśli chodzi o goryczkę to ona jest, natomiast nie ma jakiegoś mocnego jej podkreślenia, co oczywiste w tym stylu pasuje. Na plus jest to, że mamy do czynienia z dość rześkim piwem, co bardzo dobrze pasuje do stylu.

Posumowanie
Podsumowując, moim zdaniem jest dość słabe piwo jak na ten styl. Hefeweizeny potrafią być wyraziste, aromatyczne i przyjemne. Tutaj mamy takiego trochę koncerniaka w stylu Książęce Pszeniczny Lager. No dobra, może przesadziłem, tutaj nie jest aż tak źle (bo wo w końcu nie jest lager), ale wydaje mi się, że idzie to delikatnie w tę stronę. Jest mało owocowo, trochę czuć jakby się piło wodę. Przede wszystkim temu piwu brakuje wyrazu i ciała. Niby piwo hefewizen z Bawarii, a myślę, że taki Pszeniczniak z Ambera biję Erdinger Weissbier na głowę. Tak sobie myślę, że może słaby smak wynika z tego, że piwo zdążyło się już nieco postarzeć (zostało nieco ponad dwa miesiące do daty przydatności). Wiadomo, że pszeniczne, lekkie piwa najlepiej smakują świeże.



Ocena:







Aromat: 7/12
Wygląd: 2/3
Smak: 13/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 5/10

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Argus Porter




Wstęp
Z racji zbliżającego się święta porteru bałtyckiego, które przypada w najbliższą sobotę, postanowiłem spróbować najtańszego porteru jaki jest na naszym rynku (przynajmniej osobiście o tańszym nie słyszałem). Mianowicie chodzi o piwo Argus Porter, który przy okazji promocji tego piwa w Lidlu kosztował mnie 2,20 zł. Trzeba przyznać, że taka cena jest wyjątkowo niska jak na cenę piwa w takim stylu. Ciekawi mnie, czy jest to dobry reprezentant stylu i czy w ogóle warto jest się nad nim pochylić. Chciałem więc spróbować tego porteru z czystej ciekawości. Inną ciekawą sprawą jest to, że piwo jest w puszcze. Innym znanym porterem, który sprzedawany jest w puszcze to porter z Browarów Łódzkich. W ogóle krążą słuchy, że Argus to rozwodniona wersja właśnie łódzkiego porteru i, że właśnie Browary Łódzkie są autorem tego piwa dla Lidla. Ciężko to potwierdzić, no ale kto wie, być może jest to prawda. Niestety na puszcze nie znajduje się informacja o tym gdzie wykonano to piwo.

Jeśli chodzi o puszkę to wygląda ona dosyć estetycznie. Czarna puszka z czerwonymi akcentami, dodatkowo statek, wszystko fajnie pasuje do stylu piwa jaki jest reprezentowany. Mało jednak jest informacji na etykiecie. Jest informacja, że zawartość alkoholu to 8%, jest też ciekawe hasło: „Oto moc i charakter jakiego szukasz. Bo zasłużyłeś”. Dodatkowe informacje to, że piwo jest pasteryzowane i zawiera słód jęczmienny. Data przydatności mojego egzemplarza to 21.11.2017. Podejrzewam, że ekstrakt to 18 stopni plato. Mam też trzy inne puszki (w końcu jedna puszka kosztowała 2,20 zł). Być może spróbuję leżakować to piwo z rok, maksimum dwa (w końcu to lakierowana puszka, więc nie ma co przesadzać).

Wygląd
Barwa ciemnobrązowa z delikatnymi rubinowymi refleksami. Piana jest bardzo ładna, beżowa, drobnopęcherzykowa, która zostawia dość ładne wzory na szkle. Jeśli chodzi więc o prezencję to jest bardzo dobrze, cały czas z tyłu głowy mam tę cenę, więc naprawdę zapowiada się dobrze.
Aromat
Z puszki aromat cukru trzcinowego. Ogólnie jest bardzo słodko i zapach aż mdli. Jest też wyraźna nuta toffi. Ze szkła również dominuje aromat cukru trzcinowego i toffi, są również wyczuwalne nuty karmelowe. Aromat jest naprawdę słodki i mdły, brakuje jakiś nut palonych, gorzkiej czekolady, czy kawy. No może lekkie nuty kawowe czuć, jednak jest to taka kawa z mlekiem i dużą ilością cukru. Aromat po pierwsze w ogóle nie kojarzy się z porterem bałtyckim, po drugie przez całe picie cały czas jest mdły i nieprzyjemny. Da się również wyczuć sos sojowy, jednak nie wnosi on nic dobrego do aromatu. Nut alkoholowych brak.

Smak
W smaku jest również bardzo słodko. Jakaś goryczka na kontrze jest, próbuje się przebić, jednak zanika i zostaje posmak toffi i ptasiego mleczka. Trochę szkoda, jednak dobrze, że ta goryczka w ogóle istnieje. Ciekawe jest również to, że alkohol jest dość dobrze ukryty. Dopiero po większym ogrzaniu w smaku wychodzi lekka nuta alkoholowa, która się nie narzuca jakoś bardzo, no i czuć delikatne rozgrzewanie w przełyku. Cała ta słodkość jest taka nieprzyjemna, nie zostawia jakiegoś dobrego posmaku, piwo jest ogólnie mdłe. Na szczęście po pewnym czasie da się wyczuć jakieś owocowe nuty, które polepszają ogólne wrażenie, już nie jest tak słodko. Głównie czuć suszoną śliwkę, dochodzą delikatnie nuty palone. Zaczyna się robić nawet przyjemnie w porównaniu do początku picia, choć oczywiście rewelacji nie ma, niestety aromat dalej zostaje nieciekawy. Gdyby cały czas podczas picia był taki smak jak w końcówce to myślę, że mogłoby być nieco lepiej. Co do temperatury w jakiej piłem Argusa no to myślę, że piwo miało ok .14 stopni.

Podsumowanie
Tu znowu mam na uwadze to, że piwo kosztowało nieco ponad dwa złote. Nie zmienia to jednak faktu, że nie ma tutaj przyjemności picia i wąchania tego piwa. Nie jest to piwo, które chciałbym zaprezentować komuś, kto nigdy nie pił piwa typu porter bałtycki. Nic w nim nadzwyczajnego się nie dzieje. Plus za wygląd, ukrycie alkoholu i za te śliwki pod koniec degustacji, natomiast aromat przez cały czas był bardzo nieprzyjemny.




Ocena:







Aromat: 3/12
Wygląd: 2/3
Smak: 13/20
Odczucie w ustach: 2/5
Ogólne wrażenie: 4/10